Jak co roku przed świętami Bożego Narodzenia wyruszyliśmy na turystyczny wypad, sprawdzając świąteczne tradycje w Europie. Tym razem trafiliśmy do Belgii i Luksemburga.
Pobyt w Brukseli zaczynamy od odwiedzin symbolu miasta – figurki Manneken Pis, której nie widzieliśmy już półtora roku. Zgodnie z tradycją Manneken jest ubrany w strój odpowiedni do okazji, więc nic dziwnego, że tym razem spotykamy go w stroju świętego Mikołaja. Poza tym nic się nie zmieniło – jak zwykle wokół przebywa tłum turystów robiących sobie zdjęcia.
Co ma symbolizować figurka siusiającego chłopca w centrum Brukseli? Nie ma na ten temat jednoznacznej teorii. Jedni mówią, że podczas bitwy pod Ransbeke powieszono na dębie kołyskę z synkiem Godfryda z Lotaryngii, co miało dodać żołnierzom odwagi. Jednak w pewnej chwili malec wygramolił się z kołyski i zaczął siusiać na drzewo. Z jego zachowania wysnuto wniosek, że nawet małe dziecko potrafi wykazać się ogromną odwagą i wyjątkowym sprytem.
Inna legenda mówi, że najeźdźcy chcąc zdobyć Brukselę podłożyli materiały wybuchowe pod murami, ale mały chłopczyk obsiusiał palący się lont i uratował miasto. Istnieje też opowieść o pięcioletnim synku brukselskiego szlachcica, który odłączył się od procesji, by załatwić swą potrzebę. Miejscowa czarownica rzuciła na niego czar, ponieważ oddał mocz na ścianę jej domu: zamieniła go w kamień, skazując na wieczne siusianie.
Od figurki Manneken Pis jest już tylko kilkadziesiąt metrów do Grand-Place, najważniejszego miejsca w centrum Brukseli. Na placu przez cały rok odbywają się liczne cykliczne imprezy. Przed Bożym Narodzeniem oczywiście słynne jarmarki świąteczne. W sercu placu zawsze ustawiana jest monumentalna choinka – zazwyczaj dar od państwa, które w tym czasie przewodzi Unii Europejskiej. Oprócz migającej tysiącem światełek choinki i świątecznych dekoracji na placu co roku ustawiana jest olbrzymia szopka, w której postacie ludzi i zwierząt są naturalnych rozmiarów. Te wszystkie symbole świąteczne nie przyćmiewają jednak monumentalnych budowli placu, więc turyści mogą podziwiać również jego wspaniałą zabudowę.
Jarmarki bożonarodzeniowe są doskonałym miejscem na kupowanie świątecznych prezentów. Można tu zawsze znaleźć piękne i oryginalne rzeczy oraz tradycyjne dla danego kraju świąteczne przysmaki. Już samo podziwianie pięknie przygotowanych, kuszących straganów jest niesamowitą przyjemnością. W Brukseli stragany rozstawiane są w wąskich uliczkach odchodzących od Grand-Place. Miło nam się spacerowało razem z tłumem uśmiechniętych i bardzo przyjacielskich mieszkańców Brukseli, ale też turystów z niemal całego świata. Przy stoiskach z grzanym winem słychać śmiech i rozmowy w przeróżnych językach. Ludzie się do siebie uśmiechają, nie śpieszą się, nie przepychają. Magia kosmopolitycznych brukselskich świąt udziela się tutaj wszystkim. Dodatkowo pomaga w tym wszechobecny aromat korzennych przypraw oraz słynnej belgijskiej czekolady. Jest pysznie, pachnąco i baaardzo świątecznie. Zaopatrzeni w drobiazgi i łakocie dla najbliższych opuszczamy gwarne uliczki centrum Brukseli.
Kupno świątecznych podarunków nie jest tu wcale takie proste – trudno się zdecydować na jedną rzecz 🙂
Wieczór poświęcamy na rozrywkę, czyli wizytę w kinie. Wybieramy film „Hobbit: Pustkowie Smauga”. Co ciekawe, w belgijskich kinach można wybrać różne wersje językowe filmu. Ponieważ kraj jest zasadniczo dwujęzyczny, pierwsza opcja to francuski dubbing i niderlandzkie napisy. Ale Bruksela to też stolica Europy, gdzie w instytucjach Unii Europejskiej pracują osoby z wielu krajów, więc i dla nich trzeba mieć coś specjalnego. Można więc wybrać opcję z oryginalną ścieżką dźwiękową (angielską) oraz napisami po francusku i niderlandzku.
W drugi dzień naszego pobytu ruszamy do dzielnicy Heysel, gdzie znajdują się ważne atrakcje turystyczne Brukseli. Nie zapominamy o akcencie sportowym i idziemy na stadion, noszący dzisiaj nazwę Króla Baudouina I. Jednak do połowy lat 80. ubiegłego wieku nazwa obiektu brzmiała Heysel i do dzisiaj jest to symbol jednej z największych tragedii w historii piłki nożnej.
W maju 1985 roku przed finałem Pucharu Europy (poprzednika dzisiejszej Ligi Mistrzów UEFA) pomiędzy Juventusem Turyn a Liverpoolem doszło do zamieszek, w których zginęło 39 osób. Dzisiaj przy głównym wejściu na obiekt znajduje się tablica upamiętniająca wszystkie ofiary tamtych wydarzeń.
Ze stadionu przechodzimy do Atomium, czyli niezwykłej budowli w kształcie kryształu żelaza o wysokości 102 metrów. Konstrukcja została wzniesiona w 1958 roku z okazji światowej wystawy EXPO i miała zostać zaraz po niej rozebrana. Stała się jednak tak popularna i zrobiła tak wielkie wrażenie, że… do dziś jest atrakcją turystyczną Brukseli.
Na najwyższym poziomie, na który wjeżdża się windą w ciągu 23 sekund, znajduje się restauracja i punkty widokowe, z których wspaniale widać całe miasto. Przy okazji wskazane są kierunki do różnych miast na świecie – między innymi do Warszawy. Odległość do stolicy Polski wynosi 1162 kilometry.
Na niższych poziomach znajdują się ciekawostki i eksponaty dokumentujące rozwój techniki. Można się na przykład dowiedzieć, że jedyną wspólną rzeczą między dzisiejszymi komputerami a maszynami do pisania jest układ klawiszy na klawiaturze. A dlaczego jest on do dziś taki a nie inny?
Za czasów mechanicznych maszyn do pisania starano się rozmieścić najczęściej używane litery jak najdalej od siebie, ponieważ zbyt częste uderzanie w klawisze znajdujące się koło siebie powodowało blokowanie mechanizmu. Dzisiaj takiego problemu już nie ma, ale układ klawiszy pozostał bez zmian.
Wizytę w dzielnicy Heysel kończymy w parku Mini Europa, w którym można zwiedzić najważniejsze miejsca Starego Kontynentu w miniaturze. W kilkadziesiąt minut można obejrzeć całą Europę – od Kopenhagi po Maltę i od Lizbony po… Gdańsk, gdzie podkreślono zasługi Solidarności dla zmiany ustroju politycznego w krajach byłego bloku komunistycznego.
Ostatni dzień naszej wycieczki to szybka wizyta w Luksemburgu, w którym ostatnio gościliśmy na początku lipca. Tutaj zwiedzamy dwa jarmarki świąteczne, które nieco różnią się od tych brukselskich. Przede wszystkim w Luksemburgu widać wyraźnie wpływy z Niemiec, więc jest zdecydowanie więcej możliwości napicia się chociażby tradycyjnego grzańca. No i same towary na straganach to prawdziwe rzemieślnicze arcydzieła robione z niemiecką precyzją.
W drodze na dworzec kolejowy zwiedzamy jeszcze katedrę Notre Dame. Budynek zachwyca swoją konstrukcją architektoniczną, ale dla Polaków jest ciekawy również jeszcze z jednego powodu. W 1985 roku przebywał tutaj z wizytą duszpasterską papież Jan Paweł II i temu wydarzeniu poświęcona jest tablica w katedrze.