6 czerwca 2015
Poczdam – idealne miejsce na upalny weekend

Tak się już utarło, że w Berlinie bywamy zawsze przy okazji. Pierwszy raz przy okazji konferencji, kolejny przy okazji wyjazdu do Amsterdamu, a tym razem przy okazji finału Ligi Mistrzów. O samym finale i jego kulisach przeczytacie na stronie naszego partnera Sportowo i Zdrowo, organizatora wyjazdu na to wielkie wydarzenie.

 

Tym razem trafiła nam się pogoda idealna… ale raczej na plażowanie niż na zwiedzanie miasta – piękne słońce i temperatura 32 stopnie C. Po odwiedzeniu miasteczka Ligi Mistrzów, które jak wszystkie wielkie imprezy organizowane w Berlinie, rozlokowało się pod słynną Bramę Brandemburską stwierdziliśmy, że dłuższy spacer po mieście w takim upale i tłoku kibiców zarówno Juventusu jak i Barcelony nie będzie zbyt dużą przyjemnością. Zatłoczony był również piękny park Tiergarten, gdzie turyści szukali cienia pod rozłożystymi drzewami. W związku z tym, że do meczu pozostało nam jeszcze kilka upalnych godzin, coś trzeba było zrobić.

 

Lubimy łączyć przyjemne z pożytecznym, a wycieczka do Poczdamu już jakiś czas za nami chodziła, więc grzechem byłoby przegapić tak wspaniałą okazję.

Poczdam, dogodnie skomunikowane z Berlinem jego satelickie miasto, znany jest ze swojej sielskiej atmosfery, zielonych parków ze słynnymi pałacami i pięknych willi nad jeziorem. Nie musieliśmy się długo zastanawiać – za chwilę podróżowaliśmy już kolejką (S-Bahn) do stacji Potsdam Hauptbahnhof.
Kolejka z centrum Berlina do Poczdamu jedzie niecałe pół godziny, a mając całodzienny bilet na berlińską komunikację miejską, nie musimy już płacić za dodatkowy przejazd.
Wysiedliśmy na dworcu głównym i… zaraz, zaraz… gdzie ten piękny, zielony Poczdam… jedyne na co się natknęliśmy to widok budynków w różnych (niekoniecznie trafionych) stylach architektonicznych. Jak się później okazało pierwsze wrażenie było niesamowicie mylące.

Nasza wycieczka była spontaniczna, więc nie mieliśmy nawet mapy miasta. Jednak zdobycie jej, jak i wielu ciekawych informacji o Poczdamie było bajecznie proste – na dworcu znajduje się świetnie wyposażona informacja turystyczna. Oglądając ulotki okazało się, że najlepszym sposobem na zwiedzanie miasta jest nasz ulubiony, czyli rower 🙂 Poczdam ma świetną infrastrukturę rowerową oraz sieć wypożyczalni rowerów miejskich. Oprócz tego w okolicy dworca funkcjonują też wypożyczalnie rowerów i właśnie z jednej z nich skorzystaliśmy. Bardzo miły właściciel wypożyczalni City-Rad Rebhan, oprócz udostępnienia nam wygodnych miejskich rowerów podpowiedział też, które miejsca w Poczdamie należą do tzw. „must see”, co jeszcze warto zobaczyć i jak się poruszać rowerem w parkach. Okazało się również, że dzięki ulotce z informacji turystycznej przysługuje nam zniżka na wypożyczenie rowerów. Otrzymaliśmy też mapę z wytyczonym szlakiem rowerowym poprowadzonym przez wszystkie najważniejsze atrakcje Poczdamu.

 

Około dwudziestokilometrowa trasa zaczyna się przy samej wypożyczalni niedaleko dworca i jest niesamowicie przyjemna, tak przyjemna, że ogromnie żałowaliśmy, iż mamy na nią tylko trzy krótkie godziny.
Mostem Długim (Lange Brücke) przejechaliśmy przez rzekę Hawelę, po której pływają wycieczkowe statki białej floty, a także jachty, kajaki oraz rowery wodne.

Tuż po jej przekroczeniu naszym oczom ukazała się olbrzymia kopuła klasycystycznego kościoła Św. Mikołaja (Nikolaikirche) – wjechaliśmy na Stary Rynek (Alter Market). Było to stare centrum Poczdamu doszczętnie zbombardowane przez brytyjskie lotnictwo w kwietniu 1945 roku. Przed tym oprócz kościoła św. Mikołaja znajdował się tu Stary Ratusz (Altes Rathaus) oraz XVII-wieczny Pałac Miejski (Stadtschloss). Obecnie jest tu odbudowany kościół i ratusz. Niestety pałac wg NRD-owskich władz nie zasłużył na renowację, gdyż uważano go za symbol dawnego „zgniłego” imperializmu. Za to postawili kilka gmachów w stylu swojej epoki. Patrząc na te architektoniczne NRD-owskie koszmarki ma się wrażanie, że Brytyjczycy zbyt wcześnie zbombardowali miasto – bardziej pożyteczne byłoby zbombardowanie go po zjednoczeniu Niemiec. Po zjednoczeniu też podjęto decyzję, że w miejscu, gdzie był Pałac Miejski stanie nowa siedziba parlamentu krajowego będąca z zewnątrz jego wierną kopią.
Tuż obok Starego Rynku oglądamy, niestety tylko z zewnątrz, długi piękny czerwony budynek XVIII- wiecznej oranżerii, którą później Fryderyk Wilhelm I przerobił na stajnie. W latach 60-tych XX wieku poddano ją zasłużonej renowacji i urządzono tu znakomite Muzeum Kinematografii (Filmmuseum).
Przez chwilę jedziemy Ulicą Szeroką (Breite Strasse) mijając toporne budynki z lat NRD, wśród których natykamy się na odbudowywany XVIII-wieczny barkowy Kościół Garnizonowy (Garnisonkirsche). W końcu Poczdam w czasach Fryderyka Wilhelma I, zwanego królem-sierżantem, był miastem garnizonowym. Na potrzeby wojska zbudowano tu dwu i trzypiętrowe kamieniczki w stylu barokowym, które do dziś możemy podziwiać wzdłuż ulic: Hegelallee, Hebbel, Scharlotten Strasse i Schopenhauer Strasse.

 

Skręcamy właśnie w ulicę Schopenhauera i dojeżdżamy do… Bramy Brandenburskiej (Brandenburger Tor)! Tak, tak dobrze przeczytaliście! W Poczdamie też znajduje się Brama Brandenburska. Nie jest co prawda tak okazała jak jej słynna berlińska siostra, ale jest od niej starsza o całe 21 lat. Od Bramy ciągnie się zamknięta dla ruchu pojazdów, pięknie odrestaurowana Brandenburger Strasse będąca główną ulicą handlową. Tutaj możemy też chwilę odpocząć w jednej z uroczych kawiarenek oraz – jeżeli jeszcze nie udało Wam się zaopatrzyć w mapy – zajrzeć do kolejnego w mieście punktu informacji turystycznej.

 

My jednak ruszamy dalej, bo przed nami cremè de la cremè poczdamskiej wycieczki – przepiękny i rozległy Park Sanssouci – wymarzone miejsce na spędzenie czasu w upalny letni dzień. Już sama nazwa brzmi niezwykle kusząco – sans souci z francuskiego oznacza „bez trosk”.

DSC08366
Kompleks parkowo – pałacowy Sanssouci powstał w latach 1745-47 na zlecenie Fryderyka II, który niezbyt lubił przebywać w Berlinie. Fryderyk II był kompletnie zafiksowany na punkcie wszystkiego co francuskie, tak więc począwszy od nazwy kompleksu na każdym kroku odnajdujemy tu całą masę francuskiego stylu i przepychu z tej epoki. Była to baśniowa i wymarzona rezydencja Fryderyka II, w której obowiązywał tylko język francuski, w której władca zajmował się sztuką, muzyką oraz ciekawą filozoficzną konwersacją i w której przyjmował tylko wybranych gości. Jednym z takich specjalnych gości był Wolter, mieszkający w Sanssouci w latach 1750 – 1753.

 

Kompleks Sanssouci jest tak rozległy, piękny i ciekawy, że opisanie go wymagałoby oddzielnego artykułu, a dokładne zwiedzenie zajęłoby pewnie cały tydzień. Oprócz przepięknych budowli park pełen jest uroczych alejek i wąskich ścieżek, na końcu których można odkryć sztuczne ruiny, fontanny i piękne rzeźby. Po parku można spacerować godzinami. Można też po nim jeździć rowerem, ale tylko po specjalnie wyznaczonych do tego alejach. Tak, park Sanssouci najlepiej zwiedzać pieszo i przeznaczyć na to przynajmniej jeden cały dzień.

W telegraficznym skrócie to, czym najbardziej szczyci się Park Sanssouci:

  • Pałac Sanssouci (Schloss Sanssouci) – ukochany pałac Fryderyka II; prowadzi do niego tarasowe zbocze obrośnięte winoroślą; pałac można, a nawet należy zwiedzać z przewodnikiem, gdyż piękno i przepych może doprowadzić do zawrotu głowy i zagubienia się w ogromnej ilości komnat;
  • Galeria Obrazów (Bildergalerie) – wybudowana, aby pomieścić królewską kolekcję obrazów; była pierwszym niezależnym muzeum w Niemczech;
  • Zabytkowy Wiatrak (Historische Windmühle) – obecnie działający młyn-muzeum, z którego galerii możemy podziwiać wspaniały widok na Poczdam i pałace;
  • Wzgórze Ruin (Ruinenberg) – sztuczne, nibyantyczne ruiny, w których ukryto pompy zasilające parkowe fontanny;
  • Chiński Dom (Chinesisches Haus) – śliczna architektoniczna wariacja na temat fascynacji kulturą chińską;
  • Nowy Pałac (Neues Palais) – imponujący pałac wybudowany po wojnie siedmioletniej, aby pokazać światu, że wojna ta nie osłabiła pruskiej potęgi. Fryderyk II sam wykonał część projektu i spierał się z architektami, którzy jeżeli odważyli się zaprotestować byli zamykani na wiele dni o chlebie i wodzie w celach, do czasu, aż zgodzili się wypełnić plany władcy;
  • Pałacyk Charlottenhoff (Schloss Charlottenhof) – zaprojektowany w stylu włoskiej willi przez Schinkla; za pałacem rozciąga się wspaniały ogród różany;
  • Nowa Oranżeria (Neue Orangerie) – ogromna budowla we włoskim stylu; długie boczne skrzydła były osłoną dla egzotycznych roślin, które latem wystawiano na tarasy; w środku oranżerii mieści się galeria sztuki.

 

Wyjeżdżamy z parku na drugim końcu Schpenhauer Strasse i podziwiając wspomniane już wcześniej barokowe domy Hegelallee dojeżdżamy do Dzielnicy Holenderskiej (Holländisches Viertel). Dzielnica ta powstała w 1735 roku dla wykwalifikowanych holenderskich robotników ściągniętych do Poczdamu na polecenie Fryderyka Wilhelma I, aby pomóc w budowie jego wymarzonego pałacu. Co prawda plan króla nie wypalił i większość Holendrów w 1742 roku wyjechała z Poczdamu, ale dzięki jego pomysłowi możemy do dziś podziwiać szeregi pięknych holenderskich domków z czerwonej cegły z oknami tuż nad samą ziemią.

W czasach świetności w dzielnicy było 139 holenderskich kamieniczek budowanych pod nadzorem architekta Jana Boumana (obecnie w domu, w którym mieszkał znajduje się niewielkie muzeum dzielnicy), ale ze względu na opieszałość w pracach restauracyjnych wielu domów nie udało się uratować. Jednak te, które zostały do dzisiaj są pięknie odrestaurowane i nadają temu kwartałowi swoisty klimat. Nam przywiodły na myśl piękne wspomnienia z wypadu do Amsterdamu i postanowiliśmy zatrzymać się na krótką chwilę. Dobrze się złożyło, bo akurat w dzielnicy odbywał się sobotni targ, więc ze zdobyciem świeżych produktów na mały piknik nie mieliśmy problemów :).

 

Po krótkim odpoczynku z nowymi siłami ruszyliśmy dalej Friedrich Ebert Strasse i za chwilę znaleźliśmy się… na rosyjskiej wsi! Takie rzeczy tylko w Poczdamie – pięknym kosmopolitycznym mieście!!! Dojechaliśmy do Alexandrówki (Sieldung Alexandrowka). Jest to osiedle 13 drewnianych syberyjskich domów wybudowanych dla muzyków rosyjskiej armii. Osiedle powstało w 1826 roku na pamiątkę rosyjsko – pruskiego sojuszu, dzięki któremu pokonano Napoleona.
Domki na osiedlu są świetnie zachowane. W jednym z nich mieści się muzeum osiedla. Jest tu też urocza cerkiew i restauracja z pyszną rosyjską kuchnią.

 

Od Alexandrówki tylko kilka minut dzieli nas od kolejnego kompleksu parkowo – pałacowego Nowy Ogród (Neuer Garten) położonego nad jeziorami Heiliger i Jungfernsee. Jeżeli trochę zmęczył Was francuski przepych Sanssouci, tu będziecie mogli wyciszyć Wasze zmysły, gdyż Nowy Ogród to piękny, spokojny park w stylu angielskim, po którym również można jeździć rowerem. Park powstał na życzenie Fryderyka Wilhelma II w 1787 roku i był to pierwszy w Prusach park w stylu angielskim.

 

W Nowym Ogrodzie mijamy malutki browar Meierei, który powstał w dawnej mleczarni pałacu. Można tu wypić świeżo ważone sezonowe piwo na tarasie z przepięknym widokiem na jezioro. Szczególnie w tak upalny dzień zapewne smakowałoby wyśmienicie, ale wiadomo – albo rower albo piwo… Rower zwyciężył !!! Poczdam już tak się nam spodobał, że zapewne będziemy mieli jeszcze okazję, aby spróbować również poczdamskiego piwa 🙂

 

Naszym głównym celem w Nowym Ogrodzie był słynny Pałac Cecilienhof (Schloss Cecilienhof). Pałac wybudowano w latach 1913-17 na zlecenie cesarza Wilhelma II dla jego syna. Uroczy pałac z zewnątrz przypomina wiejską posiadłość angielską i wygląda dość skromnie. Jednak mieści się w nim aż 176 pokoi. Ten skromny pałacyk dużo bardziej przypadł nam do gustu niż przepyszny Sanssouci. Cóż… de gustibus non disputandum est.
Pałac Cecilienhof zapisał się w kartach historii jako miejsce spotkania w 1945 roku przywódców trzech zwycięskich II wojnę światową mocarstw. To tutaj zadecydowano o przebiegu nowej zachodniej granicy Polski i przyszłości Niemiec podpisując Układ Poczdamski (Potsdamer Abkommen). Możemy tu zobaczyć słynny okrągły stół, przy którym obradowano oraz pokoje Stalina, Trumana i Churchilla.
Na pamiątkę konferencji na dziedzińcu pałacu znajduje się gwiazda posadzona z czerwonych pelargonii otoczona niebieskim hortensjami. Po raz pierwszy kwiaty w tym kształcie zostały zasiane w lipcu 1945 roku tuż przed konferencją „Wielkiej Trójki”.

DSC08441

Z Nowego Ogrodu jedziemy szutrową ścieżką rowerową nad samym brzegiem jeziora Junfernsee. Ścieżka jest wprost wymarzona – po lewej stronie widok na jezioro, po prawej stronie las. Nie możemy się nią nacieszyć, a jednocześnie nadziwić, że takie przyjemności można znaleźć zaledwie 24 km od Berlina. Nad jeziorem mijamy plażowiczów, po jeziorze pływają jachty, kajaki i rowery wodne. Cudowne letnie popołudnie…

 

Ścieżką tą dojeżdżamy do naszej już ostatniej poczdamskiej atrakcji – żelaznego Mostu Glienicker. Przez ten przerzucony nad Hawelą most w latach zimnej wojny mogli przechodzić tylko uprawnieni żołnierze wojsk okupujących Berlin. Jednak most najbardziej zasłynął z trzykrotnej wymiany szpiegów sowieckich na zachodnich w latach 1962-86.
Przepiękny zielony Poczdam wart jest spędzenia w nim przynajmniej jednego całego weekendu. Tutaj doskonale odpoczniecie i na pewno nie będziecie się nudzić.