Sarajewo, miasto w którym wschód spotyka się z zachodem, gdzie mieszają się różne religie oraz wojna z pokojem. Tutaj bowiem doszło w 1914 roku do zabójstwa księcia Franciszka Ferdynanda, tutaj w latach 1992-1995 trwało oblężenie przez Serbów, ale też tutaj w 1984 roku odbyły się zimowe igrzyska olimpijskie.
Docieramy tutaj ok. godz. 7 rano, po blisko dziewięciogodzinnej podróży. Sporo, jak na trasę liczącą jakieś 250 km? Tak, ale po drodze jest granica i kontrolowanie paszportów, co w przypadku autobusu zajmuje jakieś dwie godziny. No i autobus musi pokonać góry – najpierw w ślimaczym tempie wspina się po serpentynach, a później niewiele szybciej z nich zjeżdża. Ogólnie na dworzec Istocno dojeżdżamy jednak bez przeszkód i zgodnie z planem. Jeszcze tylko pół godziny jazdy trolejbusem i będziemy mogli zacząć zwiedzanie stolicy Bośni i Hercegowiny, na które mamy całe dwa dni.
Nie trzeba dużo, żeby spotkać ślady wojennego piętna odciśniętego na Sarajewie. Na początku słynnego deptaku Ferhadija znajduje się miejsce pamięci Vječna vatra, czyli wieczny ogień. To pomnik, przed którym bez przerwy płonie znicz ku pamięci ofiar drugiej wojny światowej. Pomnik istnieje od 6 kwietnia 1946 roku, czyli od pierwszej rocznicy wyzwolenia spod okupacji niemieckiej i faszystów będących zwolennikami niepodległej Chorwacji.
Jednak jeszcze większe wrażenie robią Róże Sarajewa, przypominające o oblężeniu miasta od kwietnia 1992 roku do października 1995 roku przez armię serbską. To zagłębienia w ulicach pomalowane czerwoną farbą. W tych miejscach mieszkańcy ginęli od kul snajperów.
Miasto było łatwym celem dla wrogiego wojska rozlokowanego na okolicznych wzgórzach. Mieszkańcy starali się jednak radzić sobie i próbować jak najbardziej normalnego życia. Artyleria serbska rzadko strzelała przed 10 rano, więc dzieci chodziły do szkoły na 7.30 i o 9.30 kończyły lekcje. Kto miał pracę, chodził do pracy, wystawiano przedstawienia w teatrach, przeprowadzono również konkurs na Miss Sarajewa, o którym między innymi opowiada piosenka nagrana przez zespół U2:
Idziemy dalej ulicą Ferhadija i tym razem trafiamy w miejsca związane z różnorodnością kulturową Sarajewa. Nie przypadkiem mówi się o tym mieście, że tutaj wschód spotyka się z zachodem.
Najpierw przed nami katedra katolicka Serca Jezusowego, mocno zniszczona w czasie wojny bałkańskiej, ale później odbudowana. W 1997 roku mszę tutaj odprawił polski papież Jan Paweł II. Katedra została wybudowana w latach 1884-1889 według planów chorwackiego architekta Josipa Vancasa dla nowo założonego arcybiskupstwa sarajewskiego.
Nieco dalej znajduje się stara synagoga, której budowa rozpoczęła się w 1581 roku. Do imperium tureckiego napływało wówczas coraz więcej Żydów uciekających przed rekonkwistą z terenów Hiszpanii i Portugalii. W ciągu wieków wielokrotnie płonęła, była odbudowywana, a w 1941 roku podczas drugiej wojny światowej przekształcono ją na więzienie dla Żydów. W 1957 roku została zrekonstruowana, a dziewięć lat później umieszczono w niej Muzeum Żydowskie Bośni i Hercegowiny.
I wreszcie trafiamy do meczetu Gazy Haursewa Bega, choć meczet w tym przypadku to nie do końca dobre słowo. Jest to wielki kompleksy wybudowany w 1530 roku, w którym znajdują się również między innymi szkoły, biblioteka, rynek i łaźnia. Taka budowla w średniowiecznym Sarajewie oznaczała wielki prestiż dla miasta i przyspieszenie rozwoju. Panujący tutaj Turcy do końca XVI wieku postawili ponad sto meczetów. Dzisiaj jest ich już około dwustu (na 300 tysięcy mieszkańców), więcej niż w 12-milionowej stolicy Iranu – Teheranie.
Wreszcie docieramy to serca Sarajewa, czyli części miasta zwanej Bascarsija. Nazwa pochodzi z języka tureckiego : Bas – główny, carsija – bazar, rynek. I faktycznie jest i był to rynek. W 1462 roku okazało się, że istniejący miejski bazar jest za mały na potrzeby kupców, więc zarządzono budowę nowego i większego. Sarajewo odgrywało wówczas coraz większą rolę na szlakach handlowych, a wkrótce stało się jednym z największych miast ówczesnego imperium osmańskiego, ustępując jedynie Stambułowi. Mieszkało tu około 80 tysięcy osób, a dla porównania Belgrad, obecna stolica Serbii, był niewielkim miastem zamieszkiwanym przez 10 tysięcy osób.
Przez Bascarsiję przewijały się prze wiekami tysiące kupców i podróżnych. Dzisiaj ten obraz zmienił się o tyle, że zostali oni zastąpieni turystami.
Pośrodku rynku ustawiona jest publiczna studnia Sebilj. Zwyczajem osmańskim takie studnie były najczęściej wbudowane w zewnętrzną ścianę meczetu. Ta konstrukcja jest jednak nieco inna i wyraźnie została przystosowana do ustawienia w miejscach publicznych. W dawnych czasach pełniła funkcję użyteczności publicznej: przy niej bezpłatnie rozdawano wodę podróżnym. Oryginalna studnia w Sarajewie pochodząca z 1754 roku spłonęła blisko sto lat później i została odbudowana w 1891 roku. Według legendy każdy, kto napije się z niej wody, wróci jeszcze do Sarajewa.
W Sarajewie powoli zbliża się wieczór. Siadamy jeszcze na tradycyjną bośniacką kahvę i wracamy do hotelu. Jutro zwiedzimy okolice nieco oddalone od centrum miasta.
Drugi dzień zwiedzania Sarajewa zaczynamy od wspomnienia wydarzenia, które zmieniło bieg historii świata. Stajemy przed mostem łacińskim, przed którym 28 czerwca 1914 roku serbski nacjonalista Gavrilo Princip dokonał udanego zamachu na austriackiego arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego małżonkę Zofią von Chotek. Miesiąc później Austro-Węgry wypowiedziały wojnę Serbii. Konflikt, w który zaangażowały się inne mocarstwa, trwał do roku 1918 i przeszedł do historii jako pierwsza wojna światowa.
Reporterzy będący podczas wizyty w Sarajewie tak opisywali miasto przed zamachem: „Po dwóch stronach rzeki na wysokości 1500 m wznoszą się strome góry. Zbocza są usiane willami i domami stojącymi pośrodku plantacji warzyw. Minarety licznych meczetów wystają ponad drzewa i budynki wzdłuż rzeki. W centrum miasta znajduje się bazar, labirynt uliczek, w których swoje pracownie mają liczni rzemieślnicy. W niewielkim budynku na środku podawana jest kawa najbiedniejszym”.
Jeszcze dzień przed tragicznymi wydarzeniami nierozpoznana przez nikogo para książęca udała się spokojnie na zakupy na miejskim bazarze. Przed samym zamachem została przyjęci w ratuszu, gdzie Zofia spotkała się na pierwszym piętrze z delegacją muzułmańskich kobiet. Mężczyzn tam nie dopuszczono, aby kobiety mogły zdjąć burki.
Na temat samego zamachu pisano już pewnie dziesiątki tysięcy razy. Wspomniany jest on także w pierwszym zdaniu literackiego dzieła Jaroslava Haska „Przygody dobrego wojaka Szwejka”: „A to nam zabili Ferdynanda – rzekła posługaczka do pana Szwejka, który opuściwszy przed laty służbę w wojsku, gdy ostatecznie przez lekarską komisję wojskową uznany został za idiotę, utrzymywał się z handlu psami, pokracznymi, nierasowymi kundlami, których rodowody fałszował”.
Ruszamy dalej i wspinamy się na jedno ze wzgórz otaczających miasto. Patrząc na panoramę miasta uświadamiamy sobie, jak łatwe zadanie miała serbska armia oblegająca Sarajewo w latach 1992-1995. Miasto rozciąga się jak na dłoni, w tuż przed nami znajduje się cmentarz Kovaci z rzędami białych nagrobków. Tutaj pochowanych jest kilka tysięcy bośniackich obrońców Sarajewa. Również tutaj spoczywa Alija Izetbegović, zmarły w 2003 roku pierwszy prezydent niepodległej Bośni i Hercegowiny.
Za nami z kolei tzw. żółta forteca, czyli jeden z elementów fortyfikacyjnych dawnych murów Vratnika, starego miasta poprzednika Sarajewa. Powstała na początku XVIII wieku po najeździe na Eugeniusza Sabaudzkiego na Sarajewo, kiedy okazało się, że ówczesne umocnienia nie są wystarczające, bo miasto nie było w stanie się obronić i w dużej części zostało zniszczone. Swoją funkcję twierdza utraciła, kiedy rozpoczęło się panowanie austro-węgierskie. Obecnie stąd w miesiącu islamskiego ramadanu rozlega się strzał armatni o zachodzie słońca, oznaczający koniec postu.
Przed nami ostatni punkt wycieczki. Musimy przemieścić się na drugi koniec miasta, gdzie będziemy wspominać rok 1984. Musimy tam dojechać tramwajem. Uwaga – w Sarajewie na każdy środek transportu jest inny rodzaj biletu. Czyli uważajmy, czy kupujemy bilet na trolejbus, autobus czy tramwaj.
Po piętnastu minutach jazdy docieramy do stadionu, który pamięta jedno z najważniejszych wydarzeń w historii miasta – otwarcie zimowych igrzysk olimpijskich w 1984 roku. Impreza została przyznana Sarajewu w 1978 roku na kongresie MKOl w Atenach MKOl. 7 lutego 1984 na tym stadionie olimpijski znicz zapaliła chorwacka łyżwiarka Sanda Dubravcić. Jak na tamte czasy było to niezwykle nowoczesny obiekt. Jednak to tyle radosnej i pokojowej historii tego miejsca. Osiem lat później wojna obróciła go w ruinę, a sąsiedni stadion treningowy zamieniono na cmentarz. Dziś odbudowany stadion znowu pełni swoje funkcje sportowe.
Nasza wizyta w Sarajewie dobiega końca. Rano wsiądziemy w pociąg i pojedziemy do innego bośniackiego miasta – Mostaru.