Do Podgoricy przyjeżdżamy wczesnym popołudniem. Na zwiedzenie tej najmniejszej stolicy w Europie zostaje nam kilka godzin, ponieważ wieczorem odjeżdża nocny autobus do kolejnego przystanku naszej wyprawy – Sarajewa.
Podróż z Durres do Podgoricy trzeba było odbyć w dwóch odcinkach. Najpierw regularnym autobusem do Szkodry, a później zaczęła się improwizacja, bowiem między Albanią a Czarnogórą nie ma regularnych połączeń. Ostatecznie skończyło się na poszukiwaniu taksówki. Kierowca po długich targach zgodził się pojechać za 55 euro.
Łącznie po około czterech godzinach przemieściliśmy się znad albańskiego wybrzeża Adriatyku do centrum Czarnogóry. Podgorica powitała nas niemiłosiernym lipcowym upałem. Cóż jednak było robić – ruszyliśmy na krótkie zwiedzanie.
Zaraz po wyjściu z okolic dworca autobusowego i kolejowego wkraczamy do starej części miasta zwanej Stara Varos. Tutaj znajduje się jeden z najważniejszych zabytków miasta – 16-metrowa wieża zegarowa Sahat Kula. Zbudowana została w 1667 roku, a według legendy zegar sprowadzono z Włoch i było to jedyne niezawodne źródło czasu w mieście. Dzwon rozbrzmiewał regularnie co półgodziny.
W tym miejscu osada znajdowała się już w czasach rzymskich i nazywała się Birziminium. Słowiańska nazwa Podgorica pojawiła się po raz pierwszy około 1360 roku. Na kongresie berlińskim w 1878 roku Podgorica została przyznana księstwu Czarnogóry, którego stolicą było wówczas Cetinje, co zakończyło cztery wieki panowania osmańskiego na tych terenach.
W czasie drugiej wojny światowej miasto zostało niemal doszczętnie zniszczone. 13 lipca 1948 roku zostało wybrane na stolicę Czarnogóry, wchodzącej wówczas w skład nowo powstałej Jugosławii i otrzymało nazwę Titograd – na cześć prezydenta Josipa Broz Tity, który w czasie drugiej wojny światowej otrzymywał od Czarnogórców duże wsparcie w armii.
Nic więc dziwnego, że mając takiego patrona miasto zaczęło błyskawicznie się rozwijać i było uznawane za jedno z najnowocześniejszych w tamtych czasach. Klimat Jugosławii pozostał jednak do dziś – to co wówczas określano „nowoczesnością”, obecnie nazywamy „szarymi i smutnymi blokowiskami”. Dlatego zanim ruszymy dalej, jeszcze raz spoglądamy na wieżę zegarową. Dobrze, że chociaż ta budowla oparła się wojennym zniszczeniom.
Wchodzimy do centrum miasta i trafiamy na ulicę Slobode. To ważna ulica, ale od godz. 17 do 5 nad ranem jest zamykana dla ruchu samochodowego i przekształcana w deptak. Dzięki temu Czarnogórcy mogą bezpiecznie kontynuować tradycję wspólnych spacerów. Nie są one już tak tradycyjne jak niegdyś, kiedy jedną stroną przechadzały się dziewczęta, a drugą chłopcy, jednak patrząc na zatłoczoną ulicę musimy przyznać, że spacery to ważny element tutejszego miejskiego życia.
Jak jeszcze spędzają czas mieszkańcy stolicy? Najpopularniejszym miejscem do wyjścia jest wzgórze w północnej części miasta, od którego zresztą wzięła się nazwa Podgorica. Tutaj można pospacerować oraz rekreacyjnie uprawiać najpopularniejsze sporty amatorskie, czyli bieganie i jazdę na rowerze.
U stóp wzgórza spotykamy jeszcze jednego świadka dawnej historii Podgoricy. To kościół Św. Jerzego, który przez wieki był niszczony i odbudowywany, więc obecnie nie jest to jego całkowicie oryginalny wygląd. Jednak jest to najstarszy i najładniejszy kościół w Podgoricy oraz jedyny, o którym można powiedzieć „historyczny”.
Niedaleko znajduje się jeszcze stadion piłkarski. W zasadzie to rzadko się spotyka takie obiekty w centrum miasta, ale w Podgoricy tak właśnie jest. Tutaj odbywają się mecze reprezentacji narodowej Czarnogóry, a także korzystają z niego miejscowe kluby.
Tymczasem zrobiło się późno. Żeby nie spieszyć się na autobus do Sarajewa, bierzemy pierwszą lepszą taksówkę. Na dworzec mamy jakieś 1,5 kilometra. Po przyjeździe na miejsce nie możemy wyjść ze zdumienia patrząc na taksometr. Do zapłaty mamy 0,90 euro! Hmm, w Polsce za tyle w taksówce to nawet nie „trzaśniemy drzwiami”.